czwartek, 5 października 2017

Para lalek

       Czekaliśmy na jeden podmuch wiatru, który byłby w stanie przedostać nas na drugą stronę kałuży. Obserwowaliśmy kółka na wodzie, które poruszały się w stronę wymarzonego krańca. Tam gdzie niebo i połamany beton miały się zejść — pragnęliśmy postawić małe stopy ubrane w plastikowe buciki. Okręcić się sztywnie wokół własnej osi, nieruchomymi twarzami uśmiechnąć się w swoją stronę, zacząć coś mówić nie-swoimi ustami.
        Doczekaliśmy się jednak ruchu ciał nad nami, silnych palców i dziecięcego głosu, promieni słońca rażących w oczy, niewinnego śmiechu i cudownego szczęścia w dwóch ogromnych, niebieskich kamykach na twarzy.
       Przeczekaliśmy sekundy wytrwale licząc krople deszczu uderzające w naszą kałużę, każde odbicie słońca i cienie ludzkich ciał. Szukając dziur w całym, zajmowaliśmy sobie czas nie potrafiąc się poruszyć. Niesieni coraz wyżej i wyżej, coraz dalej i dalej — przeskoczyliśmy wymarzony cel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz