Stoję, wpatrując się przed siebie. W czarną pustkę, w szary dym, w popielaty odcień pozostałości obłoków, w to jedno, malutkie światełko – widzę je. Tylko to mi zostało wśród głębi pustki. Malutka jak główka szpilki oznaka jasnego, wyrazistego koloru, kontrast do ciemności. Większy niż zero, mniejszy od nieskończoności – jeden punkt.
Była niewinna. Nikt nie powinien jej sądzić.
Wyciągam dłoń, próbuję chwycić pozostałości lichych wspomnień. Rozprostowuję palce, zakrywam nimi światełko, zasłaniam je, usilnie próbując się do niego dostać. Moja nadzieja, moja tajemnica, moja niewinność.
Co zrobię, gdy jej nie dosięgnę?
Konformizm ogarnie wątłą sylwetkę, nakieruje kończyny w cztery kierunki świata, rozczłonkuje ciało i umysł. Rozkaże być wszystkim, zabroni być nikim, mającym indywidualność. Zamknie me serce, zakuje łańcuchami umysł, zatrzaśnie kilkadziesiąt kłódek na lichym poczuciu wartości. Rozbierze duszę, rozerwie na strzępy resztki innej osobowości.
Zniknę.
Rozpłynę się wśród tsunami uśmiechniętych, szalonych, beznadziejnych ludzi.
Zniknę.
Ona była niewinna.
Nikt nie powinien jej sądzić.
Cofam dłoń. Reminiscencja mnie zabija. Jest gorsza od fali zdziczałych sieci połączeń społeczeństwa. Ona boli, kłuje mnie w serce. Kusi światełkiem, kusi piękną przeszłością.
Moja malutka gwiazdka.
Gwiazdko, pragnę, byś wróciła.
Podejdź tutaj, przeleć przez chmury, omiń dym, pokonaj pustkę.
Gwiazdko moja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz