czwartek, 30 marca 2017

Więzienie sumienia

         Znam ten dryg mięśni, gdy pada nieodpowiednie słowo. Serce zaczyna nieprzyjemnie obijać się o żebra, próbuję uspokoić oddech, jednak wraz z próbą nadciąga ból i dziwne wrażenie powstrzymywania wymiotów. Dusi się w środku coś większego, czego nie potrafię określić. Dłonie drżą, a ja gryzę i oblizuję wargi na przemian. Znam swoją reakcję, gdy pada więcej słów. Jedno po drugim, jak w nawale wściekłego zwierzęcia stawiającego swoją flagę na drugim człowieku.
         Znam to uczucie, gdy wyrywam z dłoni tę flagę i rzucam gdzieś w dal, aby tylko straciła mi się z oczu. Nienawidzę tego materiału, nienawidzę spojrzenia wbijającego się we mnie, gdy tylko wykonam ten ruch. Nienawidzę, gdy tęczówki przebijają mnie na wskroś, wbijają się w każdy zakamarek, mając mi za złe, że coś zrobiłam.
         Nie lubię tego uczucia, gdy ktoś stoi wyżej ode mnie, a ja jestem zmuszona się mu pokłonić. Gdy pokazuje kły, muszę uklęknąć na kolano. On góruje, myśląc, że ma do czynienia z ofiarą. Myśląc, że jestem jedynie cichym powietrzem, które nie będzie w stanie zawyć do księżyca z prośbą o pomoc. Jestem temu przeciwna a jednak w końcu zmuszona do mechanicznych ruchów.
         Jakby ktoś nieustannie zamykał kajdany, z których nie można się uwolnić, ciężkie, solidne, oplatające ciało, pojawiające się za każdym razem, gdy tylko zdarzy się moment, aby wyrwać się z nich i uciec.
         Nienawidzę tego, gdy to zwierzę patrzy na mnie, unosząc brwi w geście lekceważenia i pogardy. Jak szepcze pomiędzy swoim stadem, malującym się niczym przerażające cienie wystające spod łóżka. Zasłania usta, śmiejąc się oczami z nieporadności, z buntu, który uważa za coś godnego podrzędnego gatunku.
         Nienawidzę tego, jak okazuje litość, jak wspomina i potem czule się pochyla, by dodać fałszywej otuchy. Dłonie wtedy porywają się do przodu wraz z myślami. Oczy iskrzą, serce zawsze wali niczym młot — tak samo — instynktownie i nierytmicznie.
         Nigdy nie uderzam. Wpatruję się w samo dno obrzydliwego serca, wdzieram się w podświadomość, spojrzeniem niszczę potęgę wyższości. Nigdy nie uderzam, choć oddałabym za słabą wolę wszystko, oddałabym za brak sumienia każdy przedmiot, każdy element życia.
         By tylko zabić. Zamordować bez skrupułów, nie szkodząc nikomu ze świadków. Zatopić w ciele dłonie, widzieć krew, czuć w palcach miękkie serce — oddałabym za to siebie.
         Znam to uczucie błądzenia wśród nienawiści.
         Kojarzę zimne kajdany i demony pojawiające się co noc.
         Znam to uczucie, gdy serce przestaje bić, ręce się uspokajają.
         Klękam wtedy, pochylając głowę.
         Obiecuję zemstę.
         Obiecuję, że poświęcę pamięć każdego dobrego wspomnienia dla spamiętania wszystkich ich twarzy.

         Znam to uczucie, gdy w sercu pojawia się pustka.
         O bólu już nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz