Dwanaście dni na wolności.
Butelka zimnej wody za butelką. Nerwowy ruch dłonią, do krwi przygryzione wargi. Wizja człowieka przez pryzmat ciągnącej się broni. Był tak blisko, na jeden strzał. Jeden oddech i przymrużenie oka. Zdecydowanie za blisko, więc czemu się zawahał?
Mężczyzna oparł się łokciami o biurko, szarpiąc swoje przydługie włosy.
— Nie strzeliłeś... — Usłyszał cichy szept, poczuł dotyk cienkich palców na ramieniu. Nie potrafił przyjąć tego do świadomości, nie potrafił się z tym pogodzić. Pusta dziura powoli wypalała osobowość, pozostawiając za nim tylko leniwie sunący się cień. Zostawiając tylko marną namiastkę siebie. Nie mógł wydostać choć odrobinę przeszłości z roztrzaskanych wspomnień akcji. Nie potrafił rozdzielić emocji, racjonalnie spojrzeć na jakiekolwiek czarne litery równo ułożone na papierze. Kartki fruwały przed nim, widział jak partner próbuje zwrócić na siebie uwagę.
Przyjaciel rąbnął go w tył głowy plikiem kartek.
Opamiętał się.
— Mówiłeś coś? — spytał, wyrwany nagle z amoku.
— Nadal go nie złapaliśmy, obudź się wreszcie — warknął, wpatrując się w bladego mężczyznę.
Początek błędu — nuta druga
Szare macki ciemności wiły się za męskimi krokami. W głowie wciąż mu huczało, zaczynał być zły. Zdenerwowany na nieumiejętność pozbawienia się złych wspomnień. Wściekły na swoje serce, które przyspieszało na każdą myśl o mordercy. Zestresowany kolejną tajemnicą, jaką musiał ukrywać przed żoną.
— Marek, siostra dzisiaj przyjeżdża, proszę zabierz to z sypialni. — Słyszał zatroskany głos żony, gdy powoli pakował wszystko do małego plecaka.
— Potem — powiedział, jednocześnie mijając żonę i wyciągając zimną wodę z lodówki.
— Kochanie, proszę… Sama czuję się…
— Potem.
Minął kobietę, szybko przechodząc pomiędzy stołem a blatem.
Ułamek ślepoty — nuta trzecia
— Marek, siostra dzisiaj przyjeżdża, proszę zabierz to z sypialni. — Słyszał zatroskany głos żony, gdy powoli pakował wszystko do małego plecaka.
— Potem — powiedział, jednocześnie mijając żonę i wyciągając zimną wodę z lodówki.
— Kochanie, proszę… Sama czuję się…
— Potem.
Minął kobietę, szybko przechodząc pomiędzy stołem a blatem.
Ułamek ślepoty — nuta trzecia
Czerwone światełko migocze wśród rozmazanych barw zmokniętej przyrody. Listki młodego drzewa uginają się pod ciężarem spływającej wody. Powolutku muskają zielone fragmenty, by po chwili upaść na ziemię i zniknąć wśród żwirku rozłożonym na wąskim chodniku. Krople kapią i kapią z pręcików czerwonego parasola, przecinają obraz obserwowany fioletowymi tęczówkami. Rysują smugi na rzeczywistym krajobrazie, zniekształcają go, wywołując jeszcze większe zniecierpliwienie nastolatki, która nerwowo tupie nogami o podłoże, zostawiając na nim wyraźne ślady.
Myśli błądzą wśród listy rzeczy, o których dzisiaj zapomniała. Wciąż rysują w głowie punkty, malutkie elementy, obrazy — właściwie wszystko, co nie pozwoli młodej istocie wyrwać z pamięci przedmiotów, których nie mogła pominąć. Dziewczyna oznaczała małymi ptaszkami w wyobraźni każdy szczegół. Zdenerwowana mocniej zaciskała dłoń na parasolce, poruszając nieznacznie obiektem i powodując, że krople spłoszone uciekały na ziemię silniej i mocniej jakby spadały w przepaść.
Nastolatka mrużyła oczy, nerwowo stąpając nogami w żwirze. Garbiła się nieznacznie, próbując zobaczyć choć malutki fragment szlabanu, jeden najmniejszy szczegół, który pozwoliłby uwierzyć, że jest w stanie dotrzeć do domu w jednym kawałku ze świadomością niepotknięcia się o wystający obiekt. Chciała widzieć te szczegóły, bardzo pragnęła ujrzeć świat bez uczucia metalowych oprawek na oczach czy obrzydliwego kółka przyklejonego do soczewki. Wzdrygnęła się na samą myśl o kontaktach. Wzdychając ciężko, pomacała wolną dłonią resztki okularów skrytych w kieszeni.
Ćwierć światła — nuta czwarta
— Zapomniałam! — tłumaczy się, wrzucając do torby wszystkie wcześniej wymacane przedmioty.
— Parasola też? — Dźwięczny głos rozbrzmiewa cicho w pokoju nastolatki, która w tym samym czasie kręci głową, narzucając plecak na ramiona. Mruczy pod nosem niestosowne słowa, pędem zbierając się do wyjścia. Mokrymi kaloszami zostawia ślady na czerwonym dywaniku a po chwili kolejne przy poprzednich, zeschniętych i błotnistych odciskach na schodach. Rytmicznie tupiąc, z przyzwyczajenia, z wyczuciem staje w holu, rozglądając się również z przyzwyczajenia, z wyczuciem po rozmazanych ścianach. Chwyta parasol, zwracając ku dobiegającym dźwiękom radia swoją głowę, wykrzywia usta w szerokim uśmiechu.
— Lecę! — krzyczy.
Dwie kobiece twarze podążają za nią wzrokiem.
Połowa elementu — nuta piąta
Wyciągnęła z kieszeni potłuczone szkła, zacisnęła palce na zimnych oprawkach, przygryzając nerwowo wargę. Jak przetrwa dzień w szkole? Jak zdoła choć przez chwilę wytrzymać w ciągłej niepewności widzenia połowy? Nauczyciele się nie zorientują? A co jeśli tak? Zmarszczyła brwi, przyciągając do piersi plecak. Rozejrzała się ponownie po ciemnym pomieszczeniu, czując nieprzyjemną woń wydobywającą się z obuwia uczniów. Zamrugała oczami, po chwili ponownie je mrużąc. Głowa odczuwała częściową stratę obrazu, nieprzyjemny, bolący impuls rozchodził się co chwilę, sprawiając, że wykrzywiała twarz w nieprzyjemnym grymasie. Nie mogła jednak nikomu powiedzieć, że zniszczyła okulary. Wszyscy będą krzyczeć, potem się martwić — nie chciała tego. Przecież to nic trudnego wytrzymać kilka dni bez okularów. Naprawdę to nie było nic trudnego. Potem zbierze się na odwagę i powie mamie, co się stało.
Pięć okrążeń do przypadku — nuta szósta
Pusta sala. Wpatrywał się w migoczącą czerwoną lampkę przy otwartym laptopie. Migała raz za razem, jasno wbijając w ich umysły jedną informację.
Uciekł.
Cząstka błędu — nuta siódma
[wieczorem]
— Też mogę? — spytał, szarpiąc mocno nastolatkę za rękaw. Odwróciła głowę w stronę młodszego kuzyna.
— Przecież nic nie będziesz widział bez okularów, matko — mruknęła, opierając z powrotem brodę na dłoniach. Natarczywy gest ponawiał się co chwilę, mały chłopiec wlepiał smutne oczy wprost w profil starszej kuzynki.
— Ty widzisz, prawda? Ja też będę widział. Też chcę.
Fiołkowe tęczówki skierowały się ku małej istocie, próbując opanować narastające zmęczenie.
— To pobawimy się w ślepego policjanta i złodzieja? — spytała, odwracając się ku kuzynowi. Chłopak rozpromienił się i pociągnął ją w stronę pudła z zabawkami.
Półfinał ślepoty — nuta ósma
Śmiech rozbrzmiał w ciepłej kuchni. Deszcz powoli torował sobie drogę po oknach. Bawił się wraz z radosnymi dźwiękami. Kobieta oparła się plecami o blat, nasłuchując, jak kuzyn szuka swojej zabawki. Zachichotała, słysząc ciche kroki męża po schodach.
— Za chwilę podam kolację! — Wykrzyknęła, posyłając mu szeroki uśmiech. Nie odpowiedział, zrzucił tylko plecak na ziemię i pochylił się, aby tylko podnieść malutką, plastikową zabawkę ze schodka.
Niewidomy — nuta dziewiąta
Położył komórkę na szklanej półce. Śmiech małego chłopca szumiał mu w uszach, gdy obraz powoli przybierał barwę rozmazanego czarnego cienia. Dotknął palcami skroni, próbując znaleźć w sobie resztki stabilności.
On uciekł. Tak blisko był zabicia przestępcy. Pragnął go zabić, więc jest złym czy dobrym człowiekiem? Czy jeszcze ma szansę nazywać się człowiekiem? Co policjant ma zrobić, jak zareagować. Przecież nigdy nie widział tak długiej broni wymierzonej wprost w siebie, nigdy. Nigdy!
Zachwiał się, czując ostatni posiłek w przełyku.
Zwymiotował.
Myśli błądzą wśród listy rzeczy, o których dzisiaj zapomniała. Wciąż rysują w głowie punkty, malutkie elementy, obrazy — właściwie wszystko, co nie pozwoli młodej istocie wyrwać z pamięci przedmiotów, których nie mogła pominąć. Dziewczyna oznaczała małymi ptaszkami w wyobraźni każdy szczegół. Zdenerwowana mocniej zaciskała dłoń na parasolce, poruszając nieznacznie obiektem i powodując, że krople spłoszone uciekały na ziemię silniej i mocniej jakby spadały w przepaść.
Nastolatka mrużyła oczy, nerwowo stąpając nogami w żwirze. Garbiła się nieznacznie, próbując zobaczyć choć malutki fragment szlabanu, jeden najmniejszy szczegół, który pozwoliłby uwierzyć, że jest w stanie dotrzeć do domu w jednym kawałku ze świadomością niepotknięcia się o wystający obiekt. Chciała widzieć te szczegóły, bardzo pragnęła ujrzeć świat bez uczucia metalowych oprawek na oczach czy obrzydliwego kółka przyklejonego do soczewki. Wzdrygnęła się na samą myśl o kontaktach. Wzdychając ciężko, pomacała wolną dłonią resztki okularów skrytych w kieszeni.
Ćwierć światła — nuta czwarta
— Zapomniałam! — tłumaczy się, wrzucając do torby wszystkie wcześniej wymacane przedmioty.
— Parasola też? — Dźwięczny głos rozbrzmiewa cicho w pokoju nastolatki, która w tym samym czasie kręci głową, narzucając plecak na ramiona. Mruczy pod nosem niestosowne słowa, pędem zbierając się do wyjścia. Mokrymi kaloszami zostawia ślady na czerwonym dywaniku a po chwili kolejne przy poprzednich, zeschniętych i błotnistych odciskach na schodach. Rytmicznie tupiąc, z przyzwyczajenia, z wyczuciem staje w holu, rozglądając się również z przyzwyczajenia, z wyczuciem po rozmazanych ścianach. Chwyta parasol, zwracając ku dobiegającym dźwiękom radia swoją głowę, wykrzywia usta w szerokim uśmiechu.
— Lecę! — krzyczy.
Dwie kobiece twarze podążają za nią wzrokiem.
Połowa elementu — nuta piąta
Wyciągnęła z kieszeni potłuczone szkła, zacisnęła palce na zimnych oprawkach, przygryzając nerwowo wargę. Jak przetrwa dzień w szkole? Jak zdoła choć przez chwilę wytrzymać w ciągłej niepewności widzenia połowy? Nauczyciele się nie zorientują? A co jeśli tak? Zmarszczyła brwi, przyciągając do piersi plecak. Rozejrzała się ponownie po ciemnym pomieszczeniu, czując nieprzyjemną woń wydobywającą się z obuwia uczniów. Zamrugała oczami, po chwili ponownie je mrużąc. Głowa odczuwała częściową stratę obrazu, nieprzyjemny, bolący impuls rozchodził się co chwilę, sprawiając, że wykrzywiała twarz w nieprzyjemnym grymasie. Nie mogła jednak nikomu powiedzieć, że zniszczyła okulary. Wszyscy będą krzyczeć, potem się martwić — nie chciała tego. Przecież to nic trudnego wytrzymać kilka dni bez okularów. Naprawdę to nie było nic trudnego. Potem zbierze się na odwagę i powie mamie, co się stało.
Pięć okrążeń do przypadku — nuta szósta
Pusta sala. Wpatrywał się w migoczącą czerwoną lampkę przy otwartym laptopie. Migała raz za razem, jasno wbijając w ich umysły jedną informację.
Uciekł.
Cząstka błędu — nuta siódma
[wieczorem]
— Też mogę? — spytał, szarpiąc mocno nastolatkę za rękaw. Odwróciła głowę w stronę młodszego kuzyna.
— Przecież nic nie będziesz widział bez okularów, matko — mruknęła, opierając z powrotem brodę na dłoniach. Natarczywy gest ponawiał się co chwilę, mały chłopiec wlepiał smutne oczy wprost w profil starszej kuzynki.
— Ty widzisz, prawda? Ja też będę widział. Też chcę.
Fiołkowe tęczówki skierowały się ku małej istocie, próbując opanować narastające zmęczenie.
— To pobawimy się w ślepego policjanta i złodzieja? — spytała, odwracając się ku kuzynowi. Chłopak rozpromienił się i pociągnął ją w stronę pudła z zabawkami.
Półfinał ślepoty — nuta ósma
Śmiech rozbrzmiał w ciepłej kuchni. Deszcz powoli torował sobie drogę po oknach. Bawił się wraz z radosnymi dźwiękami. Kobieta oparła się plecami o blat, nasłuchując, jak kuzyn szuka swojej zabawki. Zachichotała, słysząc ciche kroki męża po schodach.
— Za chwilę podam kolację! — Wykrzyknęła, posyłając mu szeroki uśmiech. Nie odpowiedział, zrzucił tylko plecak na ziemię i pochylił się, aby tylko podnieść malutką, plastikową zabawkę ze schodka.
Niewidomy — nuta dziewiąta
Położył komórkę na szklanej półce. Śmiech małego chłopca szumiał mu w uszach, gdy obraz powoli przybierał barwę rozmazanego czarnego cienia. Dotknął palcami skroni, próbując znaleźć w sobie resztki stabilności.
On uciekł. Tak blisko był zabicia przestępcy. Pragnął go zabić, więc jest złym czy dobrym człowiekiem? Czy jeszcze ma szansę nazywać się człowiekiem? Co policjant ma zrobić, jak zareagować. Przecież nigdy nie widział tak długiej broni wymierzonej wprost w siebie, nigdy. Nigdy!
Zachwiał się, czując ostatni posiłek w przełyku.
Zwymiotował.
Ćwierć ciemności — nuta dziesiąta
Dotknęła dłonią ściany, próbując zorientować się gdzie naprawdę się znajduje. Powoli stawiała kroki, czując, jak głowa pulsuje niemiłosiernie. Bolące impulsy rozprzestrzeniały się w umyśle, usilnie starając się ją przywołać do rozsądku. Nie chciała jednak tego, nie chciała ubrać okularów. Przecież nic się nie stanie, jeśli pobędzie jeden dzień bez nich. To zaledwie kilkanaście godzin.
Czerwona lampka małego telewizora w sypialni i przydymione promienie księżyca stały się jedynym fragmentem światła wśród ciemności. Macała opuszkami palców meble, powoli stawiając stopy na panelach. Cichutko stąpała, ściskając w jednej dłoni zabawkowy pistolet.
Dotknęła dłonią miękkiej pościeli, przesunęła palcami po materiale, by dotrzeć do malutkiego stoliczka. Zachichotała z chytrego planu, otwierając szufladę.
Drzwi wydały bolesne skrzypnięcie.
Dalia odwróciła się gwałtownie, opuszczając pistolet. W jednej chwili, turlając się po łóżku, znalazła się po drugiej stronie. Wychyliła głowę ponad puszystą narzutę.
Dotknęła dłonią ściany, próbując zorientować się gdzie naprawdę się znajduje. Powoli stawiała kroki, czując, jak głowa pulsuje niemiłosiernie. Bolące impulsy rozprzestrzeniały się w umyśle, usilnie starając się ją przywołać do rozsądku. Nie chciała jednak tego, nie chciała ubrać okularów. Przecież nic się nie stanie, jeśli pobędzie jeden dzień bez nich. To zaledwie kilkanaście godzin.
Czerwona lampka małego telewizora w sypialni i przydymione promienie księżyca stały się jedynym fragmentem światła wśród ciemności. Macała opuszkami palców meble, powoli stawiając stopy na panelach. Cichutko stąpała, ściskając w jednej dłoni zabawkowy pistolet.
Dotknęła dłonią miękkiej pościeli, przesunęła palcami po materiale, by dotrzeć do malutkiego stoliczka. Zachichotała z chytrego planu, otwierając szufladę.
Drzwi wydały bolesne skrzypnięcie.
Dalia odwróciła się gwałtownie, opuszczając pistolet. W jednej chwili, turlając się po łóżku, znalazła się po drugiej stronie. Wychyliła głowę ponad puszystą narzutę.
Czerń myśli — nuta jedenasta
Chwiejnym krokiem, wykończony pragnął tylko zmienić strój. Zatrzymał się przed sypialnią, uchylił drzwi.
Niewyraźny kształt mignął mu szybko przed oczami. Zareagował — ruszył do przodu, torując sobie drogę przez własne cienie. Dorwał leżącą na ziemi broń i instynktownie strzelił, oddychając płytko.
Niska istota stanęła bez ruchu.
Mężczyzna poczuł paraliżujący strach, zamrugał, potem przetarł oczy. Szum wystrzału wciąż dudnił w uszach, Marek próbował ze wszystkich sił poskładać myśli.
Centrum przypadku — nuta dwunasta
Rysa na szkle przedzieliła obraz w połowie. Zniszczyła harmonię nierównością, pozostawiając w lustrze ćwierć twarzy nastolatki. Czerwona lampka telewizora zamigotała kolejny raz. Dalia ślepo wpatrywała się przed siebie, powoli tracąc każdy fragment rzeczywistości. Okulary ciążyły na nosie, nadzwyczajnie suche oczy mrużyły się z przyzwyczajenia starając się uchwycić choć trochę otaczających ją przedmiotów. Fioletowe tęczówki błądziły po narastającej ciemności, widząc przez puste oprawki jedynie rozmazane, duże kształty.
Deszcz bębnił miarowo o parapet, dobijał się do zamkniętych czterech ścian.
Malutkie czerwone kropelki wtapiały się w materiał, kolorując bluzkę ciemniejszymi barwami. Huk strzału szumiał w uszach młodej dziewczyny stojącej naprzeciwko lustra. Zachłysnęła się powietrzem, sennie próbując dotknąć piersi.
Opuszkami palców dotarła do plamy, wtopiła palce w krew, instynktownie, lecz zbyt leniwie, próbując zorientować się, co tak naprawdę się stało. Ciecz spłynęła po malutkiej dłoni pozostawiając na niej resztki czerwonej smugi.
Chwiejnym krokiem, wykończony pragnął tylko zmienić strój. Zatrzymał się przed sypialnią, uchylił drzwi.
Niewyraźny kształt mignął mu szybko przed oczami. Zareagował — ruszył do przodu, torując sobie drogę przez własne cienie. Dorwał leżącą na ziemi broń i instynktownie strzelił, oddychając płytko.
Niska istota stanęła bez ruchu.
Mężczyzna poczuł paraliżujący strach, zamrugał, potem przetarł oczy. Szum wystrzału wciąż dudnił w uszach, Marek próbował ze wszystkich sił poskładać myśli.
Centrum przypadku — nuta dwunasta
Rysa na szkle przedzieliła obraz w połowie. Zniszczyła harmonię nierównością, pozostawiając w lustrze ćwierć twarzy nastolatki. Czerwona lampka telewizora zamigotała kolejny raz. Dalia ślepo wpatrywała się przed siebie, powoli tracąc każdy fragment rzeczywistości. Okulary ciążyły na nosie, nadzwyczajnie suche oczy mrużyły się z przyzwyczajenia starając się uchwycić choć trochę otaczających ją przedmiotów. Fioletowe tęczówki błądziły po narastającej ciemności, widząc przez puste oprawki jedynie rozmazane, duże kształty.
Deszcz bębnił miarowo o parapet, dobijał się do zamkniętych czterech ścian.
Malutkie czerwone kropelki wtapiały się w materiał, kolorując bluzkę ciemniejszymi barwami. Huk strzału szumiał w uszach młodej dziewczyny stojącej naprzeciwko lustra. Zachłysnęła się powietrzem, sennie próbując dotknąć piersi.
Opuszkami palców dotarła do plamy, wtopiła palce w krew, instynktownie, lecz zbyt leniwie, próbując zorientować się, co tak naprawdę się stało. Ciecz spłynęła po malutkiej dłoni pozostawiając na niej resztki czerwonej smugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz